Jest piątek, po czwartkowej imprezie. Starość nie radość. Nie można już na imprezę dzień po dniu. Siedząc w mieszkaniu i chatując z Redziątkiem, ogólnie mając nieporadę i chwilę czasu, postanowiłam wreszcie założyć swego blogga. Ha! Znalazłam w swym kompie kilka słów o Kermicie, chyba mówią wszytsko. [zawsze przestawiam "t" z "s"]
"Chciałam kiedyś dostać koalę. Tak bardzo bardzo bardzo….i w końcu dostałam koalę, nazwałam go Alfred. Potem wyszła sprawa Kermita. Chciałam, jak małe dziecko, dostać pod choinkę, na gwiazdkę Kermita. Tak bardzo bardzo bardzo. I okazało się, że dostałam wyczekiwanego przeze mnie Kermita. Kermit czekał na mnie. Nie wiedziałam, że marzenie o Kermicie się spełni, że jest tak blisko, wtedy właśnie byłam spidermanem. To tamten wieczór zaważył na losie moim i Kermita. Jak na beznadziejną i żałosną nastolatkę przystało, byłam wtedy tak pijana, że wszędzie musiałam chodzić, jak raczkujące dziecko. Nie byłam w stanie ani prosto stać, nie bardzo siedzieć oraz niewiele z otaczającego mnie świata rozumiałam. Do tej pory nie wiem, o czym rozmawiałam przez telefon i nie zanotowałam w swoim pustym łbie, że oto na mojej drodze pojawiło się zaproszenie. Fakt dość znacznego upojenia alkoholowego spowodował, że nie pamiętałam o zaproszeniu. O zaproszeniu na wigilię, w celu odebrania Kermita. Tym samym okazja, aby spełniło się moje marzenie o Kermicie, przepadła na wieki wieków. Potem zobaczyłam Go na zdjęciach. To był najwspanialszy Kermit, jakiego mogłam kiedykolwiek dostać. Nie dość, że był najprawdziwszym w świecie Kermitem, to na dodatek, na prawej łapce miał zamotaną litewską flagę… zupełnie jak ja….. Kermit był moim bratem bliźniakiem…popłakałam się. Naprawdę.
Do tej pory, zawsze wtedy, kiedy oglądam Go na zdjęciach, na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Pomimo tego, że Kermit nigdy nie trafił w moje ręce, czuję, że łączy nas więź emocjonalna. To był najwspanialszy prezent, jaki mogło mi się zdarzyć dostać."