Szłam w swoim różowym moherowym berecie, koszuli taty, legginsach i pięknych oficerkach. Szybki makijaż udał się. Podobało mi się jak wyglądam.
Szłam i uśmiechałam się do siebie. Kilku facetów uśmiechnęło się do mnie. Phi...Nie uśmiechałam się do was...Uśmiechałam się do swego „ja”. Miałam poczucie, że przynależę do kogoś. Czułam się trochę jakbym szła na randkę. Nienaganny wygląd, optymizm, poranna nadzieja lepszego jutra i permanentnego sssportu 48h na dobę :D. Cieszyłam się, trochę tak, jakbym przynależała do kogoś. Jakbym za chwil kilka miała dostać buzi w czółko albo w....szyję albo w nadgarstek albo gdziekolwiek indziej.....:) Kurde, muszę pójść pobiegać....
To było miłe uczucie....bo tak. Przynależę, do siebie, do swoich ideałów i wartości...
Ima! Ale jakie Ty masz ideały i wartości – zapytałby Sarzyn....a Sarzyn trochę mnie zna....
Eee....lepiej Ksenia...niech ona opowie o naszych ideałach i wartościach...są spójne....